...ledwie dojechaliśmy... wyładowaliśmy rzeczy, pobraliśmy latarki, śpiwory i lornetki i już ładujemy się do dwóch starych uazów... Ale jazda. Ludzie ratunku wrzeszczę jak w lunaparku na rollercoasterze ale tam sytuacja jest kontrolowana, a tu wszystko w rękach faceta w wojskowej panterce... Pędzimy po lesie, po szosie znów po lesie w tumanach kurzu, krzycząc wniebogłosy. Czuję jak razem z tym krzykiem uchodzą ze mnie miejskie napięcie a jego miejsce , zgodnie z technologia pączka z dziurka zajmuje strach... Położymy się przy ognisku na nocleg pod gołym niebem nie wiem czy na niebie były gwiazdy, nie zdążyłam spojrzeć bez czucia wpadłam w czeluść biebrzańskiej nocy. Rano obudził mnie chłód , ognisko wygasło, wydobyłam się ze śpiwora, umyłam w wodzie ze studni. Pora na gimnastykę prowadzona przez naszych kierowców w wojskowych strojach..... A potem bieg przez las, na przełaj, zmęczone płuca z trudem łapią powietrze, ale się nie dam. Biegnę pokonując opór własnego ciała, już nie pamiętam zimna poranka...

... Wszystko Wraca na swoje miejsce i nabiera właściwych proporcji, że praca, że dom, że problemy? Spokojnie wrzuć na luz. Poczuj, że żyjesz, znów poczuj siebie z tego płynie siła. Dasz sobie radę, może nawet znowu uwierzysz, że życie jest piękne, a świat to już na pewno.